Wyzwania fotograficznego Uli dzień trzeci - pomarańczowy.
Miałam inną koncepcję. Jednak zdałam się na intuicję i postanowiłam zobaczyć, co jeszcze przyniesie mi dzień...
I to,że jadę z wizytą do pewnego pięknego domu - wiedziałam. Ale tego, że Właściciel tego domu jest również właścicielem pięknego, oryginalnego, hinduskiego szala do medytacji już nie wiedziałam...:)
I nie wiedziałam również tego, że to lutowe wyzwanie fotograficzne okaże się dla mnie aż tak ekshibicjonistyczne...:D:D
Dziś więc jeszcze jedno moje, medytacyjne tym razem - wcielenie...
Kiedyś dawno temu robiłam albumik Mój apetyt na kolory i tak dla przypomnienia pokazuję stronice o kolorze pomarańczowym...
...bo dodam też, że kocham wyraziste, soczyste kolory...:)
I na dodatek - jako wielbicielka i entuzjastka wszelkich kółek i okręgów pochwalę się, jaką cudną, niezwykłą wypatrzyłam dziś "mandalę"...
Uściski cieplutkie posyłam!!!!!!!!!!!!!!
Genialne zdjęcie i ten energetyczny pomarańcz :))
OdpowiedzUsuńhahaha - tak myslałam Joanno, że pójdziesz w tę stronę :))))))
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię pomarańcz :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
Nadal uważam, że pomarańcz jest delikatnie nietwarzowy, pewnie nie u wszystkich, ale jak wspaniale ociepla człowieka od środka!
OdpowiedzUsuńhaha piękne!!!
OdpowiedzUsuńU Ciebie ten pomarańczowy niesamowicie podkreśla niezwykłe niebieskie oczy!
OdpowiedzUsuńWow! U Ciebie taka prawdziwa pomarańcz! Niezwykle intensywna - super! :-)
OdpowiedzUsuńTo chyba najbardziej pomarańczowa rzecz na świecie ;)
OdpowiedzUsuń