środa, 2 marca 2022

Usiąść sobie na księżycu...

I jeszcze kilka wierszy serwuję.
Sztuk pięć.
Tak jakoś z rozpędu.
Tym razem zebrałam wszystkie ścinki razem z siedmiu gazet (patrz post niżej) i wyszło mi pięć tekstów. Może dałoby się więcej, ale czułam że na ten moment starczy. Enough ;)))

Znalazłam w telefonie parę swoich fotek. Z wypranym włosem. Bez makijażu.
Z kwiatuszkiem, małym goździkiem.
Załączam.




w poszukiwaniu bliskości
goni słońce i wiatr...
na odludnej ławce
milcząc godzinami śpiewa piosenki
spada z obłoków
pełne kawałków tysiąc zachwytów
a potem
wtula się w noc
i już nie modli się o nic
ta moja
część najbardziej wrażliwa




teraz gdy już
nie wiem prawie nic
biorę na ręce
tysiące małych światów
wiruję na złotym promieniu 
nieistnienia
tymczasem - 
przyjemność i ból
ciągle w ruchu
żyją ze sobą w zgodzie
w oczekiwaniu
na najpiękniejszą zabawę
na film
krótki o miłości




halo halo
czy to Bóg
z międzygwiezdnej otchłani?
(jestem wierząca
niepospolita i zwyczajna)
pomyślałam, że może wiesz
jak odnaleźć skrzydła u nóg
potrzebne do transportu
wśród wycia wichury
przez mroczną gęstwę
tajemnic życia?




staram się
żyć po swojemu
wybrać drogę i iść
przez całą wieczność
która nie zostawia śladów
w czasach sprzed czasu
zadumać się nad
skrzydłem motyla

z porażającą szczerością
zrzucam siebie z siebie
od zawsze
woła mnie
wzruszenie
cisza i milczenie




usiąść sobie
na księżycu
powędrować tam i z powrotem
spotkać wiedźmy
z duszą
kobiety o dobrym wnętrzu
i o pięknych włosach
dotrzeć jakoś do źródeł
znaleźć radość życia
śpiewać przyśpiewki z księgi życia
tak - brzmi to jak
herezja




Sprawdzałam sobie na blogu, że ostatni raz, kiedy bawiłam się słowami to było dwa lata temu! Koniecznie musiałam to nadrobić. Trzeba dawać sobie, każdej swojej części się wyżyć twórczo.
Czasy co prawda nieciekawe, ale jakoś nie umiem się wciągnąć w to co się dzieje. Patrzę, jak na film.
Jakby mnie tu już nie było... Jakby nic nie było realne... No nie wiem...
Ściska, cieplutko! :**