Dostałam w prezencie od brata małą wiertarkę.
Efektem jest ten ołówkowy naszyjnik. Naszyjnik numer już 60.
Jest to dość sentymentalny twór, bo końcówki ołówków, które uzbierałam przeleżały lata. Niektóre pogryzione przez mojego poprzedniego kotka i przez moją córkę ;))))))) Ja raczej nie gryzłam ołówków wiedząc, ze gryzie je kot ;))) Ileż mandali powstało za sprawą tych ołówków!...Było ich o kilka więcej, ale nieładnie się przewierciły.
W ogóle na początku wiertła nie umiałam założyć. Pocharatałam sobie nawet palce. Ale w końcu załapałam o co chodzi.
Seria drewienkowych, patyczkowych naszyjników w przygotowaniu.
W końcu coś nowego dla mnie! Uwielbiam raz na jakiś czas poczuć ten dreszcz nowego...
A teraz zapraszam do obejrzenia zdjęć mojego najnowszego tworu.