niedziela, 30 sierpnia 2020

Kiedy ciebie nie będzie...

Witajcie Mili Moi! 

Druga drewienkowa mandala z ostatniej partii drewienek. Będą jeszcze dwie, maksymalnie trzy.

Ta dzisiejsza 50cm x 50cm

Kolory morska zieleń z czerwienią.


























Przyjdę kiedy ciebie nie będzie.

Nitya


Udanej niedzieli Kochani:**

piątek, 28 sierpnia 2020

Uchwycić myśl...

Hejoooo!

Mandala drewienkowa z edycji limitowanej. Limitowanej, bo zasób drewieniek się kurczy, ale jeszcze na kilka może starczy. 

Ta mandala jest z koralikowym środkiem, który specjalnie do niej wydziergałam, plus to tego pomalowane piórka, a cała mandala jest wielkości 50cm x 50cm.

Z radosnym pozdrowieniem: ahoj! ;))))))))))))))























Bezosobowa istność nie może być Mistrzem człowieka, gdyż nie jest zainteresowana ludzkimi sprawami.
A czym są te ludzkie sprawy?
Spójrz!
To tylko myśli.
Spróbuj je uchwycić!
Znikają?
Oł jeee
🤣


***

Niczego nie możesz zepsuć.
Nawet twoja ingerencja w życie jest przeJAwem jednego Życia.
Show must go on...

Izabela Kudła



Tak na początek weekendu! Oświecająco i radośnie!
Strzałeczka!:**

środa, 26 sierpnia 2020

Gdzie mnie wiatr poniesie...

Jako pierwszy po moim powrocie powstał wianek. Uwiłam go wczoraj głównie ze starej bluzeczki o słodkich barwach :) Czekając na kuriera, będąc uziemioną musiałam się czymś zająć. (A sprzątanie nie jest moim ulubionym zajęciem ;))))). Blejtramów wolnych nie mam, a i wyjść po nie nie mogłam przecież. Mam więc już dwa szmaciane wianki. Tym razem czerwienie z czymś tam ;)

Deszczowo, brak światła dzisiaj, ale jakoś obfociłam nowy wianeczek ;)))
























Być jak puszcza, to puszczać się, gdzie mnie wiatr poniesie.

małgo rosa
24.08.20



Teraz jakiś może niebieski? Albo turkusowy wianek?
Póki co, zaczęłam drewienkową mandalę tworzyć i myślę, że jakieś trzy, cztery będą. Zależy na ile mi tych drewieniek starczy.
Buziaki:**

niedziela, 16 sierpnia 2020

Nic poza miłością

Witajcie Najmilejsi moi :) 

Dzisiaj serwuję specjalnego posta. Pamiętacie, że kiedyś miałam Koteczka, który odszedł pewnego marcowego dnia a drugą stronę tęczy? Minęły trzy miesiące i 20go czerwca zamieszkały ze mną dwa Koteczki. Sagusia i Tenderek. Około dwuletnie tygryskowe rodzeństwo. Baaaardzo wystraszone. Ja też się trochę bałam tej adopcji, bo to kotki adoptowane, no i nie zdawałam sobie sprawy, czym taka adopcja może być.Wydawało mi się, że tydzień zapoznawania i będzie mizianko, głaskanko i w ogóle wielka przyjaźń. Ale na to musiałam poczekać.

Przywiozła je nam (mi i mojej córce, która je wypatrzyła w jakimś ogłoszeniu) przesympatyczna, z wielkim sercem Pani Kasia, która prowadzi adopcyjny dom dla porzuconych kotków. I tą uroczą parę "przypadkiem" uratowała przed wywiezieniem za miasto. Bo jakaś pańcia nie lubi kotów...Myślę, że doznały przemocy i potrzebują więcej czasu, żeby zaufać.

Długo nie robiłam im zdjęć, żeby ich dodatkowo nie stresować, ale z czasem tui ówdzie udało mi się coś pstryknąć. Uzbierałam trochę zdjęć. Tenderek już się ze mną zaprzyjaźnił. Leży często blisko mnie niczym osobisty ochroniarz i daje się miziać. Jest tą odważniejszą częścią z dwojga. Sagusia wciąż rezyduje na szafie. Ale coraz częściej zeskakuje na parter i oswaja teren. Daje się na szafie pogłaskać. Mruczy wtedy jak parowóz, ale "na dole" jeszcze jest płochliwa. Jest na pierwszych trzech zdjęciach i na dwóch ostatnich. Większość fotek zrobiłam Tenderkowi, który raczej miłością do obiektywu nie pała, ale przy odrobinie szczęścia daje się sfotografować.

Zdjęcia często robiłam wieczorem i najczęściej telefonem, więc ich jakość pozostawia wiele do życzenia, ale myślę że z czasem to się zmieni.

Przedstawiam więc oto moich nowych przyjaciół!:



































































Mając życie tak krótkie

Jak na wpół wstrzymany oddech

Nie siejcie niczego poza Miłością.

Rumi


Prawda, że cudne piękności to są?

:**

piątek, 14 sierpnia 2020

Odpuścić sobie wstyd...

Dzieeeeeń doberek!

Dzień dobry ranek, dzień dobry wieczór i dobra noc! Jak kto woli, jak kto tu zagląda :)

I zrobiłam wianek! Uplotłam go ze szmatek. Pozszywałam prosto z serca.

Szukałam inspiracji w internecie, ale nic nie znalazłam. Nie wierzę, że te szmatki to tylko mój pomysł, ale takie właśnie szmatki widziałam oczyma duszy. A nawet pinterest nie podsunął mi szmacianego wianka na głowę. A tam jest przecież wszystko! Jeśli wianek, to tylko z kwiatów. I tak, żaden szmaciany nie będzie piękniejszy od tych zrobionych z żywych, a najlepiej polnych kwiatów. Sztuczne kwiaty też wyglądają pięknie, ale ja w ogóle w szeroko pojętej sztuce czy rękodziele nie lubię dosłowności. Nie ujmuję nikomu talentów, o nie!, ale w twórczości szukam...no właśnie! TWÓRCZOŚCI! Nie od-twórczości. I coś czuję, że to nie jest mój ostatni szmaciany wianek :) Może nieprędko pojawi się następny, ale już sama idea, sam pomysł porwał mnie na tyle, że nie skończy się na jednym raczej :)))

A teraz! Proszę bardzo! Tadam!























Bezwstydnica

Bezwstydnie odpuszczam sobie wstyd.

Spocznij!


małgo rosa

29.07.20

( z fejsbukowej strony Patrzenie w siebie)




Żeby było profesjonalnie to mogłam zaszyć, czy zakleić tasiemką te przeszycia, ale takowej nie miałam akurat i sobie odpuściłam, ale w zamyśle mam, żeby to jakoś ładnie schować. A na głowie i tak nie widać;)))))))))

Uściski ciplutkie!:**