poniedziałek, 2 grudnia 2024

...zawsze coś się rodzi...

Dostałam kiedyś białe serwetki.
Żeby ich użyć do czegoś.
Jakiegoś szyciowego projektu.
Przekładałam je w te i we wte i nijak mi nie pasowały do niczego.
I jak już swoje odleżały, to coś mi tam zaświtało w głowie.
Jako że temat bieli i czerwieni wciąż ma dla mnie wiele do opowiedzenia to zaczęłam snuć tą czerwoną nić.
Biel - czysta świadomość, a czerwień siła życiowa i cały ten dramat rozgrywający się na tle Obecności.
Czerwień wyłaniająca się z bieli.
Obie będąc Jednym oczywiście.
Jak dwie strony tej samej monety.
Jaki to będzie projekt? 
Nie zdradzę szczegółów, bo sama ich nie znam jeszcze;)))))
Tych serwetek mam trzynaście, trzy różne wielkości. 
Dzisiaj te największe (ok. 30cm x 30cm), część pierwsza - sztuk sześć.













































Nigdy nie bój się chaosu, ponieważ z chaosu zawsze coś się rodzi. Zamiast martwić się chaotyczną sytuacją, oczekuję narodzin. Kiedy twój umysł staje się chaotyczny - lub mój umysł staje się taki - jest tak, ponieważ niemożliwe jest widzieć całość.

Carl Payne Tobey
The Astrology of Inner Space


Około tygodnia zajęło mi to wyszywanie. Zwykle wieczorami, po pracy. Oglądając, lub raczej słuchając sobie czegoś w necie. 
Niechaj nam się rodzą cudowności:**