Jako pierwsza - mandala.
40cm x 40cm
Jest to ostatnia mandala zamykająca cały cykl drewienkowy.
Tak, więcej już takich nie będzie.
(Chyba że u kogoś na działce dojrzę jakieś coś do spalenia ;))))))
Mandala ta, podczas mojego wernisażu drogą losowania znalazła swój nowy domek.
Bardzo zacny, dobry domek.
Cieszę się.
Póki co, mandalowania nie przewiduję w najbliższym czasie.
W ogóle ostatnio nie mogę się za nic zabrać, niczego tworzyć. Tak się jakoś umuzykalniam ;) Relaksuję dużo. Chyba potrzebuję przerwy, żeby nabrać energii do tworzenia i nowych inspiracji.
Tak więc nie tworzę niczego, oprócz....
Kotlecików wegańskich! Coraz to nowe kombinacje. Coś jeść trzeba. Noo, można i nie, ale do tego jeszcze nie doszłam ;)
Chyba zostanę specjalistką od kotlecików...!
A jeszcze niedawno się zarzekałam, że nie cierpię gotować!... Jak to nasze ścieżki bywają zaskakujące...
A już dip buraczkowo słonecznikowy do kotlecików skradł moje podniebienie...
No dobra. Odeszłam od tematu.
Oto moja ostatnia drewienkowa mandala:
Czasami trzeba zrobić nic,
żeby stało się naprawdę COŚ.
Kubuś Puchatek
Wyżej już wszystko napisałam, więc do następnego razu! :**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz