No to mamy szalony nów.
I z okazji tego nowiu niechaj wiankowa korona będzie pochwalona 😁
A po co powstała?
Nie wiem.
Ale coś opowiem.
Ostatnimi czasy liczę się z wydatkami.
I raczej planuję, co mogę kupić, a co nie. Dyscyplinuję się w kwestiach natury finansowej i zdarza mi się, że odmawiam sobie jakiegoś zakupu. No i jakiś czas temu odmówiłam sobie kupienia takiego fajnego turkusowego wdzianka, w sumie niedrogiego całkiem.
A niedawno uszyłam wiankową koronę i zmajstrowałam okulary. I poczułam niepochamowaną chęć uszycia takiej wiankowej korony w kolorach srebrzysto czerwonych okularów. Ale żeby to zrobić, trzeba zamówić odpowiednie materiały, bo w moich zasobach takich już nie miałam. Pojawiło się palące pytanie - A po co ci ten wianek?? Znowu schowasz go do pudełka. I będzie leżał bez sensu. Szkoda kasy.
- No ale...Ale tak bym chciała zobaczyć, co powstanie z tych kolorów... No aż się prosi, żeby go zrobić.
I kupiłam materiały.
Zamiast turkusowego wdzianka.
W sensie, i tak bym wdzianka nie kupiła.
A wianek jest.
I nadal nie wiem, po co.
Albo może właśnie dla tej frajdy tworzenia?
Tak to bywa w życiu z pasją.
Mogę nie dojadać, ale farby muszą na stanie być 😁
jestem produktem wszystkich przodków którzy się zebrali
i postanowili że te historie trzeba opowiedzieć
Rupi Kaur
Taka to, w sumie banalna wiankowa historia.
Z życia wzięta.
Dobrego tygodnia!:**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz