Podsumowuję dziś całą drewienkową serię. Okazało się to nie takie proste, zrobić zdjęcia w pomieszczeniu mieszkalnym. Zrobiłam więc co mogłam w warunkach jakie miałam. No i opowiem jak to się zaczęło.
Wiosną tego roku spotkałam z przyjaciółmi na ich działce. Podczas relaksującego dialogu mój wzrok padł na stosik zniszczonego od deszczu, słońca i wszelkiej pogody i niepogody drewnianych sklejek. Był przeznaczony na spalenie. Zapytałam, czy mogę sobie wziąć kawałek?... Napotkałam najpierw zdumiony wzrok, ale potem usłyszałam: "Tak, oczywiście! Bierz ile chcesz". Moi znajomi są przyzwyczajeni do moich dziwnych zainteresowań.
Wtedy wzięłam niewiele kawałków tego drewna. Przeleżało zresztą jakiś czas, zanim użyłam go do pierwszej z nim pracy w obrazku z pięknymi rudymi piórkami, które miały być symbolem dwóch bratnich dusz. Takie zaklęcie. Może się spełni??? :))))))))))))))))))
Od tego obrazka wiedziałam, że drewienko z działki ma ogromny potencjał. Zadzwoniłam do koleżanki i spytałam z nadzieją, czy jeszcze nie spalili tego drewna?! No i wiadomo, że nie, bo powstała z niego cała kolekcja głównie mandal, kilka obrazków, kilka zawieszek i parę karteczek. W tym podsumowaniu zawieszek i kartek nie ujęłam, bo o nich zapomniałam, ale na blogu można je znaleźć.
Trochę mi szkoda, że to już koniec tej serii, bo nie wiem, co dalej będę tworzyć...???...
Ale taki jest sens edycji limitowanych...
...że są niepowtarzalne...
Na żywo będę miała okazję je pokazać 20go września w Stargardzie, na imprezie Bramowej pod hasłem "Wolna Sztuka" na zewnątrz przy murach Bramy Wałowej. Pewnie jeszcze bliżej terminu jeszcze o tym napiszę.
Tymczasem można sobie rzucić okiem na całość w tym poście.
Zanurkuj głęboko w kroplę wody, a
zaleje cię tysiąc oceanów.
Spójrz w drobinkę kurzu, a
wyskoczy z niej milion bezimiennych istot.
Sto żniw spoczywa w zarodku jęczmienia, a
we właściwym świetle skrzydło owada odbija morze.
Cóż mogłoby zaskakiwać?
Głęboko w źrenicy mojego oka spoczywają kosmiczne promienie,
zaś środek mojego serca
pulsuje tętnem kosmosu
William Blake.
Ostatnia fotka pokazuje miejsce, w którym powstały wszystkie prace drewienkowe. Od jakiegoś czasu większość czasu w domu spędzam w tym miejscu.
A apropos drewna, mam jeszcze zebrane z lasu kawałki kory, gałązek i drewna, ale to są grubsze kawałki, zupełnie inna forma i jeszcze nie wiem, co (i czy w ogóle) z tego powstanie. Na razie leży. I nabiera mocy...:)))))
Uściski Kochani:**
Zacny zbiorek robi wrażenie! Fantastycznie wygląda to wszystko tak razem zebrane! A co do dalszego ciągu, to jestem pewna, że pomysłów Ci nie zabraknie, wszak śmieci dookoła pełno, jak drewienek zabraknie, to są rozmaite gałązki, szyszki, pestki, orzeszki, kapsle, druciki... A Twoja wyobraźnia i zręczne ręce przeobrażą to bogactwo w dzieła sztuki! Tak będzie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Małgosiu!
UsuńFakt, świat jest pełen śmieci, więc może rzeczywiście trafię jeszcze na swoje kolejne "potencjały" ;)))))