czwartek, 26 listopada 2020

Jedyny płomień...

Aaaach! Koty, Kotki, Koteczki.

Sagusia i Tenderek. Gugusia i Guguś. Gugulinka i Gugulek...:))) Taka fantazja mnie ponosi w nazywaniu sierściuszków. To tylko przykład, bo plejada imion jest dużo szersza.

Minęły ponad trzy miesiące od pierwszego postu o moich nowych towarzyszach. Nastąpił duży progres w naszych kontaktach. Sagusia już dawno wyprowadziła się z szafy i oboje coraz bardziej oswajają się ze swoim nowym miejscem. I ze mną. Tenderek już prawie codziennie towarzyszy mi przed spaniem leżąc obok i dając się miziać. Jak się nasyci to sobie idzie. Sagulka też daje się już pogłaskać, bardzo to uwielbia podnosząc dupkę i mrucząc jak parowóz, choć oczywiście nadal utrzymuje dystans i wciąż ucieka, ale bardzo często mi się bacznie przygląda z bezpiecznej odległości. Dosłownie prześwietla niczym rentgen. 

Minęło pięć miesięcy, odkąd przybyły do nowego domku.

Zdjęć uzbierałam już więcej. Oczywiście, te zrobione telefonem, wieczorami są gorszej jakości, ale coś tam na nich widać. I udało się już więcej zdjęć zrobić Sagusi.

Oto moje Tygryskowe Historie.












































































 Miłość to jedyny płomień bez dymu

J. Krihsnamurti


W kwestiach twórczych dzieje się, dzierga się, więc jest co robić. Nuda mi nie grozi. Byłabym bardziej produktywna, gdybym spała mniej... Ale sztuka krótkiego snu jest mi niestety obca ;)))))))))))) Jestem jak kot. Tak... swój do swego ciągnie...hihihiihi

Przytulam Kochani:**

4 komentarze:

  1. Szczęściarze z nich, że trafiły do tak niesamowitego domu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mieliśmy takiego buraska, jego fotki są na początku mojego bloga, czyli 10 lat temu. Pogłaskanki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu burasków! I pozdrawiamy cieplutko :)

      Usuń