niedziela, 4 listopada 2012

Inaczej, niż zwykle

Dlaczego inaczej? Ano blog mój z założenia miał być miejscem dla moich prac, ewentualnie fotografii. I nie zamierzam tego zmieniać, ale dopuszczam wyjątki:) I dzisiaj jest ten wyjątek. Nie mam ostatnio motywacji do twórczości. Przypuszczam, że za coś tam wkrótce się wezmę, ale dzisiaj tymczasem opowiem o mojej ostatniej książkowej fascynacji. A raczej zarzucę ewentualnych Zaglądaczy cytatami.........:DDDDD
Tematem książki jest miłość, można powiedzieć studium zdrady - temat banalny, ale dla mnie równie dobrze mogłaby być o czym innym, bo to, co mnie najbardziej urzekło to styl, w jakim powieść jest napisana

Książka autorstwa Anny Janko - Pasja według św. Hanki.




Czytałam z zapartym tchem z ołówkiem pod ręką (lub też za uchem, we włosach, na szyi, czy gdzieś w pościeli:)))
I zakreślałam, zakreślałam...
Jak więc zapowiedziałam - zarzucam cytatami.............


Byłam gotowa na miłość. Po latach mdłości zwymiotowałam swoje przeszłe życie i stanęłam czysta, pusta, głodna i gotowa. Na przyjęcie nowej trucizny, odurzającej już w dawce homeopatycznej.


W młodości dostaje się miłość " z przydziału", ale około czterdziestki? To jest dar szczególny i nie wolno go nie przyjąć.


Być wysłuchanym - to zyskać ważny dowód na własne istnienie.


Ech! Marzenia...To łatwizna, ślina mózgu, prosta animacja, film bez kosztów produkcji! W konfrontacji z kamienną rzeczywistością wszystko znika, jak płatki róż w odkurzaczu o mocy dwóch tysięcy watów. Bo się okazała rzeczywistość kamienna właśnie.


Słuchaj. Posłuchaj mnie. Nakłoń ucho, obejmij mnie swoją uwagą.


Było mi z nią dobrze. Byłam z nią najlepszą sobą, na jaką mnie stać. Pragnęłam naszych spotkań, bo z kimś, kto jest tak harmonijnie wkomponowany w świat, instynktownie chcemy być blisko.


Gdy ma się dziewiętnaście lat i jest się nieśmiertelnym, śmierć innych jest nie do uwierzenia, ale odczuwa się owo bolesne zdumienie, że nie ma dostępu do umarłych.


Zresztą od dawna już nie staram się układać sobie życia, a tylko układać się z losem, gdy trzeba.


Ludzie przeceniają zdradę. Wyolbrzymiają, dramatyzują, uzurpują sobie wyłączne prawo do drugiego człowieka. Szczególnie w młodości. W młodości szczególnie mocno czujemy się właścicielami siebie i "zakontraktowanych" bliskich osób. Wtedy zdrada równa się przestępstwu kradzieży mienia. Gdy zaczynamy się już trochę starzeć, dociera do nas, że nie ma nic na własność, wszystko jest z wypożyczalni, nawet siebie samych nie dostaliśmy na własność.


Co się musi stać, żeby wreszcie coś się stało? Czy po tym wszystkim znajdę jeszcze drzwi do mojego życia?


Jestem cała w strachu. Gdzie ja, tam i on. W ogóle pomysł, że dusza mieszka w ciele, nie wydaje mi się prawdziwy. Chyba raczej ciało jest w niej zanurzone i przez nią przeniknięte.


Czas biegł tak lekko, swobodnie, skąd mogłam wiedzieć, ze biegnie do końca?


I wyjść sobie na dwór, jak gdyby nigdy nic. Po suchej drodze, pod niebem błękitnym. Powędrować sobie beztrosko, jakby życie było wieczne, ludzie doskonali, ziemia - rajską planetą, a Bóg... jakby na pewno był!


Skoro rzeczy istnieć mogą tylko dzięki swemu przeciwieństwu, nie jest ważne, którą stronę wybieramy, i tak będziemy po właściwej.
Wszystko zniknie
albo wszystko zmartwychwstanie,
wszystko jedno.


Od uporczywego milczenia dostaję chrypki, ponieważ w głębi siebie nie przestaję mówić. Moje gardło bezdźwięcznie powtarza wszystkie myśli, wewnętrzne dialogi, a także mowy do ludzkości, które od czasu do czasu wygłaszam sobie od środka.


Opowiadając ci moją historię, wyłaniam się z niej, rozpoznaję własne dzieje, domykam, co niedomknięte, otwieram, co zatrzaśnięte. I wychodzę sobie naprzeciw. Jak echo.


Nie jestem winna. Nie jestem niewinna. Jestem po za kręgiem podejrzeń. Nikt mnie nie widział od środka. Ja sama tylko raz na jakiś czas miałam widzenia ze sobą uwięzioną w sobie.


"Uprawiaj swój ogródek" - radzi Wolter. Uprawiam swój ogródek z widokiem na przepaść. Od czasu do czasu prostuję plecy i patrzę w otchłań. To dar. Jestem wdzięczna Bogu za życie na krawędzi.


Przecież od czasu do czasu trzeba móc oddać siebie komuś, kto się "zna na ludziach", oddać, jak żelazko duszę, do podgrzania na piecu. Oddać siebie, aby rozniecił, rozwinął i poparł to, co jest najgłębszą istotą.


Dziwnie się czuję. Jakbym właśnie przestała czekać, jakbym już przestała przygotowywać swoje życie do użytku. Jest taka cisza, jakbym weszła w oko Losu. Nie czuję szczęścia. Wiem, że nie ma powrotu.
I nic już nie można zmienić, cofnąć, obrócić w żart.


No to teraz mam. Teraz sobie mogę to posmakować. Teraz sobie muszę to unieść. Mogę sobie być teraz pełnym człowiekiem!



To tylko taki malutki wybór, tego co zakreśliłam:DD
Gdybym umiała pisać, to chciałabym właśnie tak. Ale nie umiem. Pozostaje mi podziwianie i kontemplacja tego, co napisał ktoś inny. I pani Anna Janko do takich osób należy. Napisała wcześniej jeszcze jedną powieść - Dziewczyna z zapałkami, która również jest pozakreślana. Ten egzemplarz, który mam. Tylko wtedy nie miałam bloga:)

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam! Zresztą zawsze można nie czytać:))
No i może zabiorę się za jakąś mandalę, czy coś tam innego???...


Miłego wieczoru!!!!!!!!!!


PS. I niech nikogo nie dziwi, że mnie się w ogóle chciało przepisywać książkowe wersy. Kiedyś to bardzo lubiłam robić ręcznie. Do dziś przepisuję cytaty do specjalnego kajecika.
W średniowieczu książki powstawały w sposób ręcznie przepisywany i w tej jednej dziedzinie mogłabym się tam sprawdzić. To prawie, jak medytacja:))) Tyle, że na pewno spalono by mnie na stosie, z tymi moimi poglądami...



12 komentarzy:

  1. no i muszę teraz ją zdobyć i przeczytac - a ewolucji bloga biję brawo i łaknę więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również w mojej ulubionej książce zakreślam i zakreślam...i właściwie całe 300 stron pasowałoby się nauczyć na pamięć!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana! Dziękuję...jak dobrze,że zakreślasz, jak dobrze,że przepisujesz i jak dobrze,że potrafisz się dzielić cząstką siebie i swojego świata.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jyoti, dziękuję Ci za tę cząstkę siebie!!! Piękny wpis, czytałam z zapartym tchem i polecę po książkę, aby ją przeczytać. Tyle obrazów otwierało mnie się przy tych cytatach. Czy odważę się je zinterpretować?! Przytulam Cię mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam zeszyt pełen cytatów z książek, piosenek, wierszy, filmów itd.! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mam taki zeszyt, bardzo stary, taki z czasów, gdy nie miałam jeszcze laptopa, z którym się nie rozstaję.
    Proszę o więcej takich wpisów.
    A książka? Zapowiada się ciekawie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. no i zachęciłaś mnie do pani Janko :) ja byłam na "nie" po jej pisaniu w Zwierciadle..
    no i widzę, że niedobrze się zniechęcać..

    OdpowiedzUsuń
  8. jesteś pełna niespodzianek i inspiracji ;)) uważam to za świetny pomysł, że podzieliłaś się z nami tymi cytatami, ciekawie było poczytać, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne! Ja tak jak Dryszka mam zeszyt..kilka zeszytów i wciąż coś zakreślam, przepisuję i czasem mi się wydaje,że zamykam w ten sposób tę częśc mnie ,której sama nie potrafię wypowiedzieć,albo nie chcę.. No i co... do empiku lecę :P:P

    OdpowiedzUsuń
  10. uuuu:)) Kochana, ależ reklama książki! cudnie wyszukane słowa, kupuję !!!!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. aaaa i witaj w klubie "przepisywaczy" zakreślaczy :) tez tak robię :))) buźka !

    OdpowiedzUsuń