niedziela, 24 listopada 2024

Z kałuży do nieba

jedenaście tysięcy kroków
z kałuży do nieba
szłam i szłam
drzewa
cisi świadkowie przemijania (przeminą też)
pozowały do zdjęć na tle chmur

szłam i szłam
odwiedziłam dzikie chaszcze
z pozdrowieniami dla elfa w lesie
a wariat wiatr hulając po polach
wytrzepał przeładowany mózg

z kałuży do nieba
szłam
(i z nieba do kałuży
a jakże!)
ach! jak dobrze jest iść
i iść

***

Taki przyszedł do mnie wiersz.
Ułożył się sam.



















































skończyłam
z wykazywaniem się
przed sobą samą

Rupi Kaur
dom ciało


Ja z tym też skończyłam.
I jaka to wolność!
Serdeczności:**

sobota, 16 listopada 2024

Nie ma gwarancji...

Serdeczności na wstępie mego posta posyłam w eter.
Może jakieś antenki załapią ;)))
No i...No i...
W tym całym moim zatrzymaniu wydziergałam sobie czapkę i szalik.
A to za sprawą nowej kurtki, do której nie pasowała mi żadna chusta.
Zresztą te już mi się znudziły.
Najpierw powstał szalik, czy raczej szalisko.
A na głowę wymyśliłam, że będzie pióropusz i normalna czapka.
Zaczęłam od normalnej, ale wyszedł mi twór daleko odbiegający od normalności...
No ja nie mogę nic normalnego zrobić.
Czuję się predystynowana do zadań nienormalnych ;)))
Jako że wyszedł mi model czapki mocno fantazyjny, takoż pióropusza chyba sobie już daruję.
Też mi się trochę znudziły.
Zrobiłam sobie sama zdjęcia aparatem w telefonie.

Czapek i szalików takich na sprzedaż robić nie zamierzam, ponieważ czas ich dziergania i koszty włóczki dawałyby wysoką cenę, a ja do takich klientów trafić nie umiem.
A za bezcen nie oddam.
Kto by chciał zarobić np. 500 zł za tydzień pracy? Za długie godziny dziergania? Ja nie.
No niestety, takie realia.













































Nie ma gwarancji, że spotkam cię jutro, ale w rzeczywistości między tobą i mną nie istnieje żaden rozdział, ponieważ jesteśmy jednym. Nie wyobrażaj sobie żadnej rozłąki.

Nisargadatta Maharaj
Ostatnie rozmowy


Się pochwaliłam, bo taką naturę chwalipięcką mam;)
I znowu zaszywam się w swojej jaskini.
:**

piątek, 8 listopada 2024

Prawda jest jak wiatr...

Byłam że ja sobie na spacerku nadmorskim.
Prawie tydzień temu w niedzielę.
W Międzywodziu, z kuzynką.
Dobrze robi takie wietrzne przetrzepanko :)))
I dziarski marsz brzegiem morza.
Nakarmienie oczu widokiem i stanięcie w promieniach słońca.
A potem gorąca herbatka i kawałek smakowitej pizzy w nadmorskiej knajpce.
Zdjęcia zamieszczam ze sporym opóźnieniem, i właściwie nie wiem dlaczego.
Miałam nawet w ogóle ich nie zamieszczać, ale ta plaża jest taka piękna, że jednak szkoda zatrzymywać je tylko dla siebie.
Bo mimo wszystko wciąż tu ktoś zagląda.

























































Prawda jest jak wiatr. Nie można jej zaprosić. Ale możemy zostawić otwarte okna.

Jiddu Krishnamurti


Udanego weekendu życzę:**