Marzec na dobre już trwa, a ja dopiero tu wpadam.
W dodatku retrospektywnie. Z niczym nowym.
A sam miesiąc rozpoczął się dla mnie dość niefortunnie, między innymi - silnym przeziębieniem, które już wreszcie odpuszcza.
Twórczo zajmuje mnie jeden większy projekt, na efekty którego trzeba jeszcze poczekać.
A oglądałam niedawno część swoich zdjęć (a mam ich baaaaardzo, bardzo dużo) i pojawił się pomysł, żeby właśnie w marcu powrócić do przeszłości i tematycznie grupując zdjęcia, zamieszczać te które w jakiś sposób najbardziej lubię.
Zaczynam od zestawu swoich recyklingowych czepców i dwóch koron.
Potem będą zdjęcia nadmorskie.
No bo zdarzyło się kiedyś tak, że zdradziłam siebie.
Pod wpływem emocji usunęłam z bloga mnóstwo zdjęć.
Nie powiem, żebym jakoś bardzo żałowała, bo ostatecznie skoro tak się stało, widocznie tak miało być. Trochę mi jednak szkoda.
Ale to jest też dowód na to, że działanie pod wpływem emocji, to jak działanie pod wpływem substancji odużających.
Fotografia to mój żywioł. I na moment pozwoliłam sobie o tym zapomnieć. Stłumić, zgasić ten jasny, żywy płomień w swoim sercu. Umniejszając siebie, uwierzyłam komuś, kto we mnie nie wierzył.
To już dawna, można powiedzieć - przeszłość - na szczęście, ale powrót do tych zdjęć mi o tym przypomniał.
Sobie więc powspominam ;)
A jest to kompatybilne z aktualnie retrogradującą Wenus, która preferuje wspomnienia.
Czepców już nie robię i nie wiem, czy do ich robienia kiedykolwiek wrócę, ale przypominam światu o tych, które już są;)))))
Zajrzeć w głąb siebie i nie znaleźć tam "ja"
to początek odnajdywania siebie jako obecności
(bycia)
***
JESTEM to czyste bycie.
To ostateczna spowiedź Rzeczywistości,
niosąca się echem poprzez wieczność
Adyashanti
Cudowności, cudownego bycia.
W cichości swojego serca