wtorek, 11 października 2022

Płonąć światłem...

Mandala się zrodziła.
Duża. Dużeńka ;)
100cm x 80cm
Drewienkowa.
Trochę różu, trochę zieleni, trochę złota.
Delikatna, ale na bogato.
Jak przepełniona światłem tarcza ochronna.
Tak ją widzę.

Zdjęcia jak zwykle nie oddają rzeczywistego obrazu...

























Pragnienie powrotu do domu, jest pragnieniem bycia całością, aby wiedzieć, gdzie jestem, aby być punktem przecięcia wszystkich linii poprowadzonych poprzez wszystkie gwiazdy, aby być twórcą konstelacji i centrum świata, tym centrum zwanym miłością. Przebudzić się ze snu, odpocząć od przebudzenia, oswoić zwierzę, pozwolić duszy na szaleństwo, schronić się w ciemności i płonąć światłem, przestać mówić i być doskonale zrozumianym.
Rebecca Solnit
(dzięki Dagny Agasz)


Długo się tworzyła, czekała na mnie, aż ją wydobędę z niebytu... A rozchorowałam się i tydzień w łóżku leżałam. Już oczywiście zdrowa jestem, ale trochę trwało to odzyskiwanie dobrego samopoczucia.
Kolejne mandalowe (i te niemandalowe) twory już "latają" (jako idee na razie) wokół mnie i wołają o uwagę, "twórz mnie, twórz mnie"...A ja się spieszę powoli...;)))
Uściski!:**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz