Wzięło mnie wczorajszego wieczora na zrobienie "czegoś". I robiło się do pierwszej w nocy. Z przerwą na kąpiel. Jak zwykle w takiej sytuacji nie miało prawa bytu takie coś, jak kolacja... Umyć się musiałam. Tego "instynktu" na całe szczęście nie zatraciłam:DD
A co się zrobiło?
Tarcza. Była już tarcza mocy, tarcza szczęścia i tarcza ochronna. A ta? Proszę o propozycje...:))) Strrrasznie kolorowa, wybitnie oczobitna. Miałam cały czas obawy, co ja robię?... Co to z tego wyjdzie?...
Może Tarcza Spontaniczności?...Albo Radości?...
A! I dodam, że kończyła się dzisiaj. Zamiast obiadu. O_o (Tu można wyrazić wyrazy współczucia mojemu dziecku, które wróciło ze szkoły...)
Kolorowego, spontanicznego, dobrego dnia życzę!!!!!!!!!!!!!
ETYKIETY
album
(42)
altered book
(10)
amulet
(7)
anioł
(1)
art journal
(49)
atc
(2)
badylki
(19)
biżuteria z drewna
(1)
bransoleta
(1)
butelka
(2)
candy
(6)
czapka
(13)
datownik
(2)
domek
(1)
duszki
(18)
eksperymentalnie
(172)
farby do tkanin
(2)
glinka
(10)
inne
(16)
kapelusz
(4)
kartka
(131)
kokosznik
(1)
kolaż
(75)
koperta
(1)
kot
(80)
książka
(8)
LO
(14)
lusterko
(2)
makrama
(12)
Mandala
(723)
maska
(1)
meander book
(10)
moje wewnętrzne drogowskazy
(4)
monotypia
(17)
na głowę
(68)
naszyjnik
(62)
okulary
(22)
parawanik
(5)
pas
(5)
pędzel
(11)
plecak
(2)
pocztówka
(11)
prezent
(1)
pudełeczko
(41)
radosne wdzianka
(34)
ramka
(21)
recykling
(1)
sukienka
(11)
szycie
(30)
szydełko
(51)
tag
(29)
torebka
(1)
tryptyk
(1)
upcykling
(96)
wianek
(31)
wieniec
(1)
wierszożurnal
(50)
wymiana
(8)
wyzwanie
(1)
wyzwanie fotograficzne
(2)
Zakładka
(9)
Zawieszka
(71)
zdjęcia
(101)
życiowo i filozoficznie
(93)
poniedziałek, 5 listopada 2012
niedziela, 4 listopada 2012
Inaczej, niż zwykle
Dlaczego inaczej? Ano blog mój z założenia miał być miejscem dla moich prac, ewentualnie fotografii. I nie zamierzam tego zmieniać, ale dopuszczam wyjątki:) I dzisiaj jest ten wyjątek. Nie mam ostatnio motywacji do twórczości. Przypuszczam, że za coś tam wkrótce się wezmę, ale dzisiaj tymczasem opowiem o mojej ostatniej książkowej fascynacji. A raczej zarzucę ewentualnych Zaglądaczy cytatami.........:DDDDD
Tematem książki jest miłość, można powiedzieć studium zdrady - temat banalny, ale dla mnie równie dobrze mogłaby być o czym innym, bo to, co mnie najbardziej urzekło to styl, w jakim powieść jest napisana
Książka autorstwa Anny Janko - Pasja według św. Hanki.
Czytałam z zapartym tchem z ołówkiem pod ręką (lub też za uchem, we włosach, na szyi, czy gdzieś w pościeli:)))
I zakreślałam, zakreślałam...
Jak więc zapowiedziałam - zarzucam cytatami.............
Byłam gotowa na miłość. Po latach mdłości zwymiotowałam swoje przeszłe życie i stanęłam czysta, pusta, głodna i gotowa. Na przyjęcie nowej trucizny, odurzającej już w dawce homeopatycznej.
W młodości dostaje się miłość " z przydziału", ale około czterdziestki? To jest dar szczególny i nie wolno go nie przyjąć.
Być wysłuchanym - to zyskać ważny dowód na własne istnienie.
Ech! Marzenia...To łatwizna, ślina mózgu, prosta animacja, film bez kosztów produkcji! W konfrontacji z kamienną rzeczywistością wszystko znika, jak płatki róż w odkurzaczu o mocy dwóch tysięcy watów. Bo się okazała rzeczywistość kamienna właśnie.
Słuchaj. Posłuchaj mnie. Nakłoń ucho, obejmij mnie swoją uwagą.
Było mi z nią dobrze. Byłam z nią najlepszą sobą, na jaką mnie stać. Pragnęłam naszych spotkań, bo z kimś, kto jest tak harmonijnie wkomponowany w świat, instynktownie chcemy być blisko.
Gdy ma się dziewiętnaście lat i jest się nieśmiertelnym, śmierć innych jest nie do uwierzenia, ale odczuwa się owo bolesne zdumienie, że nie ma dostępu do umarłych.
Zresztą od dawna już nie staram się układać sobie życia, a tylko układać się z losem, gdy trzeba.
Ludzie przeceniają zdradę. Wyolbrzymiają, dramatyzują, uzurpują sobie wyłączne prawo do drugiego człowieka. Szczególnie w młodości. W młodości szczególnie mocno czujemy się właścicielami siebie i "zakontraktowanych" bliskich osób. Wtedy zdrada równa się przestępstwu kradzieży mienia. Gdy zaczynamy się już trochę starzeć, dociera do nas, że nie ma nic na własność, wszystko jest z wypożyczalni, nawet siebie samych nie dostaliśmy na własność.
Co się musi stać, żeby wreszcie coś się stało? Czy po tym wszystkim znajdę jeszcze drzwi do mojego życia?
Jestem cała w strachu. Gdzie ja, tam i on. W ogóle pomysł, że dusza mieszka w ciele, nie wydaje mi się prawdziwy. Chyba raczej ciało jest w niej zanurzone i przez nią przeniknięte.
Czas biegł tak lekko, swobodnie, skąd mogłam wiedzieć, ze biegnie do końca?
I wyjść sobie na dwór, jak gdyby nigdy nic. Po suchej drodze, pod niebem błękitnym. Powędrować sobie beztrosko, jakby życie było wieczne, ludzie doskonali, ziemia - rajską planetą, a Bóg... jakby na pewno był!
Skoro rzeczy istnieć mogą tylko dzięki swemu przeciwieństwu, nie jest ważne, którą stronę wybieramy, i tak będziemy po właściwej.
Wszystko zniknie
albo wszystko zmartwychwstanie,
wszystko jedno.
Od uporczywego milczenia dostaję chrypki, ponieważ w głębi siebie nie przestaję mówić. Moje gardło bezdźwięcznie powtarza wszystkie myśli, wewnętrzne dialogi, a także mowy do ludzkości, które od czasu do czasu wygłaszam sobie od środka.
Opowiadając ci moją historię, wyłaniam się z niej, rozpoznaję własne dzieje, domykam, co niedomknięte, otwieram, co zatrzaśnięte. I wychodzę sobie naprzeciw. Jak echo.
Nie jestem winna. Nie jestem niewinna. Jestem po za kręgiem podejrzeń. Nikt mnie nie widział od środka. Ja sama tylko raz na jakiś czas miałam widzenia ze sobą uwięzioną w sobie.
"Uprawiaj swój ogródek" - radzi Wolter. Uprawiam swój ogródek z widokiem na przepaść. Od czasu do czasu prostuję plecy i patrzę w otchłań. To dar. Jestem wdzięczna Bogu za życie na krawędzi.
Przecież od czasu do czasu trzeba móc oddać siebie komuś, kto się "zna na ludziach", oddać, jak żelazko duszę, do podgrzania na piecu. Oddać siebie, aby rozniecił, rozwinął i poparł to, co jest najgłębszą istotą.
Dziwnie się czuję. Jakbym właśnie przestała czekać, jakbym już przestała przygotowywać swoje życie do użytku. Jest taka cisza, jakbym weszła w oko Losu. Nie czuję szczęścia. Wiem, że nie ma powrotu.
I nic już nie można zmienić, cofnąć, obrócić w żart.
No to teraz mam. Teraz sobie mogę to posmakować. Teraz sobie muszę to unieść. Mogę sobie być teraz pełnym człowiekiem!
To tylko taki malutki wybór, tego co zakreśliłam:DD
Gdybym umiała pisać, to chciałabym właśnie tak. Ale nie umiem. Pozostaje mi podziwianie i kontemplacja tego, co napisał ktoś inny. I pani Anna Janko do takich osób należy. Napisała wcześniej jeszcze jedną powieść - Dziewczyna z zapałkami, która również jest pozakreślana. Ten egzemplarz, który mam. Tylko wtedy nie miałam bloga:)
Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam! Zresztą zawsze można nie czytać:))
No i może zabiorę się za jakąś mandalę, czy coś tam innego???...
Miłego wieczoru!!!!!!!!!!
PS. I niech nikogo nie dziwi, że mnie się w ogóle chciało przepisywać książkowe wersy. Kiedyś to bardzo lubiłam robić ręcznie. Do dziś przepisuję cytaty do specjalnego kajecika.
W średniowieczu książki powstawały w sposób ręcznie przepisywany i w tej jednej dziedzinie mogłabym się tam sprawdzić. To prawie, jak medytacja:))) Tyle, że na pewno spalono by mnie na stosie, z tymi moimi poglądami...
Tematem książki jest miłość, można powiedzieć studium zdrady - temat banalny, ale dla mnie równie dobrze mogłaby być o czym innym, bo to, co mnie najbardziej urzekło to styl, w jakim powieść jest napisana
Książka autorstwa Anny Janko - Pasja według św. Hanki.
Czytałam z zapartym tchem z ołówkiem pod ręką (lub też za uchem, we włosach, na szyi, czy gdzieś w pościeli:)))
I zakreślałam, zakreślałam...
Jak więc zapowiedziałam - zarzucam cytatami.............
Byłam gotowa na miłość. Po latach mdłości zwymiotowałam swoje przeszłe życie i stanęłam czysta, pusta, głodna i gotowa. Na przyjęcie nowej trucizny, odurzającej już w dawce homeopatycznej.
W młodości dostaje się miłość " z przydziału", ale około czterdziestki? To jest dar szczególny i nie wolno go nie przyjąć.
Być wysłuchanym - to zyskać ważny dowód na własne istnienie.
Ech! Marzenia...To łatwizna, ślina mózgu, prosta animacja, film bez kosztów produkcji! W konfrontacji z kamienną rzeczywistością wszystko znika, jak płatki róż w odkurzaczu o mocy dwóch tysięcy watów. Bo się okazała rzeczywistość kamienna właśnie.
Słuchaj. Posłuchaj mnie. Nakłoń ucho, obejmij mnie swoją uwagą.
Było mi z nią dobrze. Byłam z nią najlepszą sobą, na jaką mnie stać. Pragnęłam naszych spotkań, bo z kimś, kto jest tak harmonijnie wkomponowany w świat, instynktownie chcemy być blisko.
Gdy ma się dziewiętnaście lat i jest się nieśmiertelnym, śmierć innych jest nie do uwierzenia, ale odczuwa się owo bolesne zdumienie, że nie ma dostępu do umarłych.
Zresztą od dawna już nie staram się układać sobie życia, a tylko układać się z losem, gdy trzeba.
Ludzie przeceniają zdradę. Wyolbrzymiają, dramatyzują, uzurpują sobie wyłączne prawo do drugiego człowieka. Szczególnie w młodości. W młodości szczególnie mocno czujemy się właścicielami siebie i "zakontraktowanych" bliskich osób. Wtedy zdrada równa się przestępstwu kradzieży mienia. Gdy zaczynamy się już trochę starzeć, dociera do nas, że nie ma nic na własność, wszystko jest z wypożyczalni, nawet siebie samych nie dostaliśmy na własność.
Co się musi stać, żeby wreszcie coś się stało? Czy po tym wszystkim znajdę jeszcze drzwi do mojego życia?
Jestem cała w strachu. Gdzie ja, tam i on. W ogóle pomysł, że dusza mieszka w ciele, nie wydaje mi się prawdziwy. Chyba raczej ciało jest w niej zanurzone i przez nią przeniknięte.
Czas biegł tak lekko, swobodnie, skąd mogłam wiedzieć, ze biegnie do końca?
I wyjść sobie na dwór, jak gdyby nigdy nic. Po suchej drodze, pod niebem błękitnym. Powędrować sobie beztrosko, jakby życie było wieczne, ludzie doskonali, ziemia - rajską planetą, a Bóg... jakby na pewno był!
Skoro rzeczy istnieć mogą tylko dzięki swemu przeciwieństwu, nie jest ważne, którą stronę wybieramy, i tak będziemy po właściwej.
Wszystko zniknie
albo wszystko zmartwychwstanie,
wszystko jedno.
Od uporczywego milczenia dostaję chrypki, ponieważ w głębi siebie nie przestaję mówić. Moje gardło bezdźwięcznie powtarza wszystkie myśli, wewnętrzne dialogi, a także mowy do ludzkości, które od czasu do czasu wygłaszam sobie od środka.
Opowiadając ci moją historię, wyłaniam się z niej, rozpoznaję własne dzieje, domykam, co niedomknięte, otwieram, co zatrzaśnięte. I wychodzę sobie naprzeciw. Jak echo.
Nie jestem winna. Nie jestem niewinna. Jestem po za kręgiem podejrzeń. Nikt mnie nie widział od środka. Ja sama tylko raz na jakiś czas miałam widzenia ze sobą uwięzioną w sobie.
"Uprawiaj swój ogródek" - radzi Wolter. Uprawiam swój ogródek z widokiem na przepaść. Od czasu do czasu prostuję plecy i patrzę w otchłań. To dar. Jestem wdzięczna Bogu za życie na krawędzi.
Przecież od czasu do czasu trzeba móc oddać siebie komuś, kto się "zna na ludziach", oddać, jak żelazko duszę, do podgrzania na piecu. Oddać siebie, aby rozniecił, rozwinął i poparł to, co jest najgłębszą istotą.
Dziwnie się czuję. Jakbym właśnie przestała czekać, jakbym już przestała przygotowywać swoje życie do użytku. Jest taka cisza, jakbym weszła w oko Losu. Nie czuję szczęścia. Wiem, że nie ma powrotu.
I nic już nie można zmienić, cofnąć, obrócić w żart.
No to teraz mam. Teraz sobie mogę to posmakować. Teraz sobie muszę to unieść. Mogę sobie być teraz pełnym człowiekiem!
To tylko taki malutki wybór, tego co zakreśliłam:DD
Gdybym umiała pisać, to chciałabym właśnie tak. Ale nie umiem. Pozostaje mi podziwianie i kontemplacja tego, co napisał ktoś inny. I pani Anna Janko do takich osób należy. Napisała wcześniej jeszcze jedną powieść - Dziewczyna z zapałkami, która również jest pozakreślana. Ten egzemplarz, który mam. Tylko wtedy nie miałam bloga:)
Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam! Zresztą zawsze można nie czytać:))
No i może zabiorę się za jakąś mandalę, czy coś tam innego???...
Miłego wieczoru!!!!!!!!!!
PS. I niech nikogo nie dziwi, że mnie się w ogóle chciało przepisywać książkowe wersy. Kiedyś to bardzo lubiłam robić ręcznie. Do dziś przepisuję cytaty do specjalnego kajecika.
W średniowieczu książki powstawały w sposób ręcznie przepisywany i w tej jednej dziedzinie mogłabym się tam sprawdzić. To prawie, jak medytacja:))) Tyle, że na pewno spalono by mnie na stosie, z tymi moimi poglądami...
sobota, 27 października 2012
Żarówek moc
Dryszkowych żarówek moc:))
Taka sobie karteczka.
Nie rozpisuję się dzisiaj zanadto, bo i nie mam o czym "opowiadać"...:)
Miłego weekendu!!!!!!!
Taka sobie karteczka.
Niech moc będzie z Tobą
Nie rozpisuję się dzisiaj zanadto, bo i nie mam o czym "opowiadać"...:)
Miłego weekendu!!!!!!!
czwartek, 25 października 2012
Łapacz snów po miejsku II
Temat łapacza snów pojawia się już drugi raz w ostatnim czasie. Tym razem jest to wyzwanie na Art - Piaskownicy - Rękoczyny Maryszy - Łapacz Snów. A ja, jak wiadomo tropem łapacza podążam chętnie, lubię bowiem motywy etniczne w tak zwanej radosnej twórczości:DD
Druga wersja mojego łapacza też jest raczej wariacją na temat...
Tu dwa łapacze razem:)
Łapacz jest zrobiony z drucika owiniętego turkusową wełną. Z dodatkiem guzików i koralików. Dookoła przymocowałam (drucikiem) turkusiki na szczęście:) Nawet filcowe kuleczki znalazły tu zastosowanie.
Czy będzie łapał koszmary? Cóż...Traktuję go raczej jako ozdobę i jako pociecha dla oka:) A przy okazji jak tam coś złapie, to czemu by nie? Jak będzie miał chęć...:D
Uściski serdeczne posyłam!!!!!
Druga wersja mojego łapacza też jest raczej wariacją na temat...
Tu dwa łapacze razem:)
Łapacz jest zrobiony z drucika owiniętego turkusową wełną. Z dodatkiem guzików i koralików. Dookoła przymocowałam (drucikiem) turkusiki na szczęście:) Nawet filcowe kuleczki znalazły tu zastosowanie.
Czy będzie łapał koszmary? Cóż...Traktuję go raczej jako ozdobę i jako pociecha dla oka:) A przy okazji jak tam coś złapie, to czemu by nie? Jak będzie miał chęć...:D
Uściski serdeczne posyłam!!!!!
środa, 24 października 2012
Wieczorem, czyli rzecz o samotności
oraz o mojej głupocie...:)
I po kolei wyjaśniam:
Wieczorem to temat wyzwania na blogu UHK Gallery - inspiracje.
O samotności traktuje cytat H. Murakamiego, a głupota dotyczy...wycinania literek...
Otóż zabrakło mi tuszu w drukarce i nie chciało mi się iść do sklepu, chociaż mam dosyć blisko. I w ten oto sposób spędziłam ponad dwie godziny wycinając z gazet literki...
Sto razy mniej czasu bu mi to zajęło, gdybym jednak wybrała się po tusz...:)
Taki tam kolażyk:))...
20cm x 20cm.
Z efektem łomograficznym...
Użyłam kolejnego z zestawu Drychowych stempelków, jakie posiadam - Oliwię. I moim zdaniem to autoportret Dryszki:DD Przepiękny!!!!!!
Po raz pierwszy malowałam na zagruntowanym na czarno tle. I pewnie nie ostatni. Kolory wydają się być bardziej wyraziste.
Uściski cieplutkie posyłam!!!!!!!!
I po kolei wyjaśniam:
Wieczorem to temat wyzwania na blogu UHK Gallery - inspiracje.
O samotności traktuje cytat H. Murakamiego, a głupota dotyczy...wycinania literek...
Otóż zabrakło mi tuszu w drukarce i nie chciało mi się iść do sklepu, chociaż mam dosyć blisko. I w ten oto sposób spędziłam ponad dwie godziny wycinając z gazet literki...
Sto razy mniej czasu bu mi to zajęło, gdybym jednak wybrała się po tusz...:)
Taki tam kolażyk:))...
20cm x 20cm.
Samotność przypomina uczucie, które ci towarzyszy, kiedy w deszczowy wieczór stajesz przy ujściu ogromnej rzeki i patrzysz, jak wpada do morza.
Haruki Murakami
Z efektem łomograficznym...
Użyłam kolejnego z zestawu Drychowych stempelków, jakie posiadam - Oliwię. I moim zdaniem to autoportret Dryszki:DD Przepiękny!!!!!!
Po raz pierwszy malowałam na zagruntowanym na czarno tle. I pewnie nie ostatni. Kolory wydają się być bardziej wyraziste.
Uściski cieplutkie posyłam!!!!!!!!
sobota, 20 października 2012
Dwujajowe bliźnięta mandalowe
Miałam kolejne zamówienie na dwie czerwone mandale. Jak widać - największym zapotrzebowaniem cieszy się kolor życia, kolor motywujący do działania:))
Oto są:)
Dwie, czerwone - niczym bliźnięta dwujajowe...
Na ostatnim zdjęciu kojący widok błękitnych oczu po solidnej dawce energii...:)
Udanego weekendu życzę!!!
Oto są:)
Dwie, czerwone - niczym bliźnięta dwujajowe...
Na ostatnim zdjęciu kojący widok błękitnych oczu po solidnej dawce energii...:)
Udanego weekendu życzę!!!
czwartek, 18 października 2012
Kartka inspirowana okładką
książki Murakamiego.
Właśnie wychodzi nowy zbiór jego opowiadań, a ja sobie w związku z tym przypomniałam o tej jednej, jedynej książce Murakamiego, której nie przeczytałam. Wyciągnęłam ją z półki, jeden rzut okiem na okładkę i już wiedziałam, w jakich kolorach będzie kolejna karteczka:DD
I oto jest:
Z żarówkowym stempelkiem Dryszki:)
Papierów jest tu dużo różnej maści, więc nie będę wymieniać:) Mam też stempelkowy alfabet, którego literek użyłam, a którego nie linkuję, bo kupiłam go w nieistniejącym już Scrappo.
Ściskam cieplutko!!!
Właśnie wychodzi nowy zbiór jego opowiadań, a ja sobie w związku z tym przypomniałam o tej jednej, jedynej książce Murakamiego, której nie przeczytałam. Wyciągnęłam ją z półki, jeden rzut okiem na okładkę i już wiedziałam, w jakich kolorach będzie kolejna karteczka:DD
I oto jest:
Z żarówkowym stempelkiem Dryszki:)
Dużo Światła!
Papierów jest tu dużo różnej maści, więc nie będę wymieniać:) Mam też stempelkowy alfabet, którego literek użyłam, a którego nie linkuję, bo kupiłam go w nieistniejącym już Scrappo.
Ściskam cieplutko!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)