I nie wiem, dlaczego piszę o tym na blogu?...Może dlatego, że niewiele książek ostatnio przykuwa moją ciekawość? A ta okazała się wyjątkiem?
Napisał ją od lat praktykujący buddysta zen - Brad Warner i zatytułował - "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą". Wydało książkę wydawnictwo "Charaktery".
Już sam tytuł mnie przyciągnął. C z u ł a m, że będzie fajna.
Nie zamierzam pisać recenzji. Nie zamierzam nikogo przekonywać do jej przeczytania. Chciałam tylko podzielić się swoim odkryciem i wrzucić tu "parę" cytatów...:)
***
"Nie wiemy, czym jest Bóg. Sam Bóg nie wie, czym jest, bowiem nie jest niczym. Bóg, dosłownie, nie istnieje, gdyż przekracza istnienie". To bardzo zenowskie stwierdzenie wygłosił w 840 roku irlandzki teolog Jan Szkot Eriugena na dworze króla Franków, Karola Łysego.
***
Dogen powiedział: " Nie myśl o dobru i złu, nie zajmuj się tym, czy coś jest prawdziwe czy fałszywe. Zatrzymaj działanie swego umysłu i świadomości, wstrzymaj swą pamięć, pojmowanie cierpienia i przyjemności"
***
Jeśli bycie jest czasem, to nasze istnienie tu i teraz jest momentem stworzenia. Nie metaforycznie czy pojęciowo, lecz faktycznie - w praktyce i doświadczeniu.
***
Nie jesteśmy istotami, które podróżują w czasie. To my sami jesteśmy czasem. A jedynym rzeczywistym czasem jest chwila obecna. Fakt, ze tylko ta chwila jest realnym istnieniem, bardzo łatwo zauważyć. Chociaż traktujemy przeszłość, jakby była czymś realnym, to nigdzie przecież nie można jej znaleźć. Możemy tylko odkrywać jej ślady w chwili obecnej - zdjęcia, dokumenty, wspomnienia i tak dalej. Przyszłość również zawiera się w chwili obecnej.W przyszłości nie zdarzy się nic, co nie miałoby umocowania w warunkach istniejących tu i teraz. Nie możesz odlecieć o własnych siłach, bo nie urodziłeś się ptakiem. Nie może się zdarzyć nic oprócz tego, co jest możliwe w oparciu o stan obecny.
***
Nawet w bardzo młodym wieku dostrzegałem racjonalność w stwierdzeniu, że Bóg nie jest czymś bardziej rzeczywistym niż święty Mikołaj. A jednak czułem, że świat musi być czymś większym, niż to, co da się opisać przy pomocy nauki i rozumu. Samo istnienie jest niezwykle tajemnicze, bez względu na to, jak je wyjaśniamy.
***
Kiedy interesowałem się religiami, odniosłem wrażenie, że wszystkie koncentrują się na tym, jak uciec od życia. Proponowały różne sposoby czmychnięcia do nieba, do Kryszna-loki lub innych podobnych miejsc. Nie zaprzeczały śmierci - miały wręcz na jej punkcie obsesję. Zaprzeczały życiu. Ich przesłanie dałoby się streścić następująco" "zamień swoje teraźniejsze życie na szansę na coś wspaniałego po śmierci".
***
Nie mogłem uwierzyć, że Bóg umieścił na świecie tyle fajnych rzeczy tylko po to, by kazać ich unikać.
***
(...) Robyn Hitchcock stwierdza:
"Biorąc pod uwagę istnienie wszechświata, wszystkie jego cząsteczki są w nim już od miliardów lat i tylko krążą. Są więc w tobie trzy molekuły Szekspira, dwie Himmlera i tak dalej. Część twojego paznokcia była kawałkiem płata czołowego świętego Józefa z Arymatei. Spora część ciebie była kiedyś żonkilem w Nowej Szkocji. Twoje stopy były kiedyś Winstonem Churchillem. Wszystko krąży i jest używane wciąż na nowo. Kiedy umieramy, nasza psychika rozpuszcza się w wiele różnych stróżek uczuć. Wszystkie te rzeczy, które składały się na nas, utrzymywane razem przez ciało - rozpuszczają się, Stąd w piosence wers, który brzmi: "To nie ja mówię o tysiącu dawnych uczuć". Te uczucia istniały od początku ludzkości".
***
Nie chciałem skomplikowanego wyjaśnienia sensu życia, wymagającego stu pięćdziesięciu siedmiu warstw wiary w różne rzeczy, których nie jestem w stanie zweryfikować. A poza tym, czemu Bóg miałby się przejmować tym, czy w niego wierzę, czy nie? Czemu miałoby to być dla niego ważne? Gdzie tu sens?
***
To właśnie dlatego, że jesteśmy centrum wszechświata, czujemy się w nim odosobnieni. Nie jesteśmy w stanie zobaczyć, w jaki sposób rozciągamy się aż po jego krańce. Czasami jednak możemy doświadczyć głębokiego intuicyjnego poczucia, że tak jest.
***
Moim obowiązkiem jako buddysty jest próbować dojść do ładu z rzeczywistością, która patrzy mi w twarz każdego dnia.
***
Nasz intelekt odcina nas od doświadczania wszystkiego, co ma do zaoferowania rzeczywistość. Jego zadaniem jest dzielenie rzeczywistości na małe, zgrabne pakiety, którymi może manipulować.
***
W każdym razie, poza wszechświatem nie ma dokąd pójść.
***
Być może rozwiązaniem problemów między nami jest właśnie tego rodzaju wiara w nieznane i niepoznawalne. Jeśli wszyscy uznamy, że nikt z nas nie wie, czym faktycznie jest Bóg, być
może przestaniemy walczyć w imię tego, co wyobrażamy sobie, ze jest Bogiem.
***
Z kolei słowo "Bóg" jest znacznie bardziej bezpośrednie i bogatsze. Zamiast skłaniać do zadumy nad jego znaczeniem, słowo "Bóg" wali cię prosto w twarz, a ty musisz jakoś zareagować.
***
Intuicja to wszechświat, który mówi ci, co naprawdę chcesz robić. Problem polega na tym, że niemal od urodzenia uczono nas, aby tłumić intuicję myślami, zanim tak naprawdę zdołamy zrozumieć, czym ona jest.
Jedyny znany mi sposób poznania, czego chce od nas Bóg to być bardzo, bardzo, bardzo cicho. Niełatwo to zrobić. Od dziecka uczono nas, jak sprawić, by nasz umysł był jak najgłośniejszy. Praktyka zen lub coś zbliżonego do niej - po prostu usiądź i zamknij się! - wymaga wiele wysiłku. Warto jednak zadać sobie ten trud.
Śmiało, spróbuj jej, a zobaczysz, czego chce od ciebie Bóg.
***
Zapewne Bóg jest ciszą.
A jednak, jeśli ty sam jesteś cichy, możesz nauczyć się słuchać tej ciszy - słuchać niczego - i uczyć się od niczego.
***
Bóg nie stanowi własności jakiejkolwiek religii. Religia, jeśli już, może stać się ścieżką, która oddala od Boga. Nie można go zamknąć we wnętrzach kościołów, synagog, meczetów i świątyń. To tylko domy kultury, gdzie ludzie zbierają się, aby spędzać czas z przyjaciółmi. Jeśli Boga można znaleźć w tych miejscach, to równie dobrze można go znaleźć w klubach rockowych i pokątnych knajpach. Bóg jest na pustkowiu i jest w mieście. Gdziekolwiek jesteś, tam jest i Bóg. Bóg idzie z tobą. Bóg jest tobą. Bóg to sam akt chodzenia.
Och, trochę się rozpisałam...W dodatku sama tego chciałam...
I tak miałam w zamyśle więcej do przepisania... Nie dało się. Musiałam nieco ukrócić swoje zapędy :D
W każdym razie podzielam zdanie autora. Choć nie jestem buddystką. W ogóle nie wyznaję żadnej religii. Wyznaję samo Istnienie...:))))))
Zresztą kiedyś fascynował mnie buddyzm zen, ze względu na swoją prostotę, ale ostatecznie "przyszła" do mnie niedualność, czy advaita, Jak zwał, tak zwał. To też tylko słowo wskazujące na nasz naturalny stan bycia.
Miłego wieczoru życzę:**
Dziękuję! <3
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa pozycja...buddyzm zawsze mnie ciekawił, z chęcią dopisuję tę książkę do listy;)
OdpowiedzUsuńDzięki!