Dni są już krótkie.
Przyszła do mnie mandala w kolorach...ziemi?...
A może kolory listopada pukają do drzwi?...
Szarości i beże.
Tak jakoś.
30cm x 30cm.
Płótno, akryl, mulina, perlen peny i brokaty.
MINIMALIZM
Budzę się z bezsenności, oczekuję burzy.
Boże, daj burzę! Niech się każdy kontur
wyostrzy! Niech to błyśnie!
a potem choćby poczernieje, zdechnie!
Dla jednego błysku,
Boże, daj burzę, dla jednej eksplozji!
Byłem cierpliwy, wytrzymałem wiele
upalnych, mętnych godzin.
Jedną czystą sekundę daj.
Marcin Świetlicki
Tak dzisiaj dramatycznie w tonie wyszło...:)
Ale chyba czuję blisko mandalowe szarości, stonowane błękity...
Czy rzeczywiście? Tego nie wiem na pewno. Zobaczy się :)
Tymczasem nie żegnam się jeszcze, bo bliżej wieczora pojawią się domki na blogu.
Całkiem kolorowe!
Do zobaczenia niebawem:**
Twoje mandalowa szarość jest tak piękna, że nie straszne mi burość za oknem i zziębnięty nos.
OdpowiedzUsuńPodziwiam cierpliwość w wyszywaniu i łączeniu niteczek. CUDNA ♥
pozdrawiam cieplutko
PIĘKNA !!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko jesiennie :)
cudowna! przemawiają do mnie te barwy :) może dlatego że siedziałam dzisiaj w oknie i patrzyłam na zamglony wieczór a powietrze było takie żeśkie i wilgotne :)
OdpowiedzUsuń